loader

Matka Boska bita?

Czy kolekcjoner monet zdolny byłby dołożyć nawet płótno Matejki, żeby zdobyć eksponat? Potwierdza to historia niepozornego florena z krakowskiego muzeum, jednak żeby nie naginać jej biegu, wypada zaznaczy

, że artysta był zaledwie dekadę młodszy od kolekcjonera, Emeryka Hutten-Czapskiego. Obecnie egzemplarze pochodzące z jego zbiorów opisywane są w katalogach jako „ex. Czapski”, a – przyglądając się monecie uważnie – możemy zauważyć wybity własnościowy znak, jak na wystawionym na aukcję talarze Augusta III Sasa, który licytowany będzie 9 lutego w ramach kolekcji trzech ostatnich królów Polski. Czy zawsze te drobne znaki są tak oczywiste?

– Czasem kryją tajemnice. Czapski oznaczał swoje monety herbem Leliwa z literką C, Potocki herbem Pilawa, ale zdarzają się na rynku również egzemplarze wyjątkowe, duże i rzadkie – jak 10-dukatowy medal Zygmunta Starego z ostatniej nowojorskiej aukcji – ze znakiem anonimowym dla badaczy. Zbiór musiał być znamienity, bo punca pojawia się na monetach najwyższej klasy, jednocześnie na tych samych okazach nabite są bardzo często znaki własnościowe np. Potockiego, co wskazuje, że zbiór musiał pamiętać jeszcze dawniejsze czasy. Tajemnicza punca zadziwia też położeniem – cecha nigdy nie jest wybita w polu monety, tylko na obrzeżu i starannie na godzinie 12. Jedna z hipotez sugerowała, że tak kolekcję swoją mógł oznaczać król Stanisław August Poniatowski, ale na razie pozostaje to zagadką dla badaczy – komentuje Damian Marciniak, poddając temat poszukiwaczom skarbów.

 

 

 

 

 

Niech śmierć nadejdzie jutro…

…mógł snuć numizmatyk, skoro kolekcjapolskiego pochodzenia przedsiębiorcy pogrzebowego ze Stanów Zjednoczonychrozrastała się w końcu przez ostateczność. Kiedy trafiła na nowojorską aukcję kilkanaście lat temu, uzyskała łączną wartość nieco ponad 2 mln dolarów. Dużo to, czy mało?

– Słynna aukcja kolekcji Karolkiewicza obyła się w 2000 r., a wtedy realia rynku numizmatycznego były zupełnie inne i świadomość pochodzenia z wybitnego zbioru nie była tak rozwinięta jak obecnie. Pojedyncze monety należące kiedyś do numizmatyka osiągają aktualnie olbrzymie przebicia cenowewzględem porównywalnych sztuk bez tej przynależności. Widać to zwłaszcza na monetach próbnych okresu II RP, które – pochodząc z kolekcji Karolkiewicza – kosztują 50-100 proc. więcej – zauważa Damian Marciniak, wskazując jako przykład z katalogu klipę z żaglowcem z 1936 r. Próbne 5 złotych ze zbiorów Karolkiewicza zachowało się w nienagannym stanie, natomiast użyte określenie oznacza na rynku numizmatów formę kwadratu – chcąc rywalizować o nią na aukcji, trzeba jednak pilnie uważa

, bo po śląsku klipa to nie żadna moneta ani kwadrat, tylko gapa.

1 2

O autorze