WIG20 wśród liderów Europy
WIG20 należał do najmocniejszych indeksów na świecie. Indeks zanotował najwyższe zamknięcie od początku czerwca i najsilniejszy dzienny wzrost od dwóch miesięcy.
Zaledwie wczoraj indeks krajowych blue chips zanotował najniższe zamknięcie od tygodnia, a dziś po bardzo udanej sesji znalazł się najwyżej od niemal dwóch miesięcy (licząc ceny zamknięcia). Na sukces posiadaczy akcji złożyło się kilka przyczyn, wśród których najważniejszą wydaje się być udane zakończenie notowań w USA na wczorajszej sesji (rozpoczętej od solidnej przeceny).
Wśród pozostałych czynników wypada wymienić serię dobrych raportów kwartalnych z amerykańskich spółek – Apple, Morgan Stanley czy Wells&Fargo zdołały przekroczyć oczekiwania analityków, a Coca Cola zwiększyła sprzedaż po raz pierwszy od trzech lat i jej wynik kwartalny sprostał oczekiwaniom. Dla GPW miało to o tyle pozytywne znaczenie, że poranna zwyżka była kontynuowana po południu m.in. dzięki poprawie notowań banków (które wczoraj z kolei zawodziły). Koniem pociągowym rynku były jednak papiery KGHM (plus 5,1 proc.), które zyskiwały po tym jak cena miedzi wzrosła dziś o 3 proc. (wczoraj o 2,1 proc.) do najwyższego punktu od czterech tygodni. O 3,1 proc. wzrosły notowania PGE po ujawnieniu planów emisji obligacji, która zmniejsza obawy o podwyższenie kapitału spółki. Warto dodać, że MSP odłożyło w czasie plany sprzedaży kolejnej transzy akcji koncernu, co także mogło pomóc notowaniom. Nie licząc sesji rozliczenia czerwcowych kontraktów, obroty które towarzyszyły dzisiejszej zwyżce były najwyższe od sześciu tygodni, co potwierdza przewagę kupujących. Niemniej, nie można przesądzać jej trwałości, ponieważ wzrost indeksu po raz kolejny w ostatnich dniach i tygodniach zatrzymał się niewiele powyżej 2400 pkt. Wyjście wyżej i przebicie 2334 pkt czyli szczytu z 31 maja (całkiem prawdopodobne, taki scenariusz sugeruje zarówno przebicie średniej z ostatnich 50 sesji jak i wyjście dziennego MACD powyżej linii sygnalnej 0) może stać się impulsem do dalszych zwyżek. Ale najpierw musi do niego dojść.
Tymczasem euro poddało się w walce o poziom 1,30 USD i po czterech dniach szturmu spadło do 1,282 USD, co może być sygnałem rosnącej awersji do ryzyka na świecie. Niemniej korelacja między notowaniami walut i giełd jest w ostatnich dniach mniej wyraźna niż dotąd. W konsekwencji dolar podrożał u nas o 0,2 proc., a euro potaniało o 0,4 proc. Frank spadł o 0,1 proc.
Ropa i złoto zmieniły dziś ceny w zakresie mniejszym niż 0,1 proc.