W kinach: O nieskończoności



Najnowszy film jednego z najbardziej oryginalnych twórców kina europejskiego Roya Anderssona już od piątku w kinach. Reżyser znany polskiej publiczności głównie z „Trylogii absurdu” i filmu „Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu” powraca do kin ze słodko-gorzką opowieścią o życiu, którą snuje w sposób tak dobrze znany swoim fanom, surrealistyczny, melancholijny i z poczuciem humoru. I co ważne, nadal jest w tym przekonujący.
Bunkier Hitlera, gabinet psychiatry, zniszczona wojną Kolonia, miejska ulica czy niepozorna ławka na wzgórzu. Przenosząc akcję swojego nowego filmu do tak różnych miejsc, Roy Andersson odważnie miesza ze sobą porządki – przeszłość ze współczesnością, jawę ze snem, surrealizm z prozą dnia codziennego.
Przez serię starannie zakomponowanych krótkich epizodów, z których zbudowany jest film, przeprowadza nas łagodny głos Narratorki, inspirowanej postacią Szeherezady z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Tym sposobem poznajemy przechodzącego kryzys wiary księdza, parę kochanków unoszących się nad miastem w rytm nastrojowej muzyki, tańczące na ulicy młode dziewczyny czy mężczyznę drżącego o swoje oszczędności. Na pozór nie łączy ich nic, ale czy aby na pewno?