Nerwowo w Warszawie po danych z USA
WIG20 oddał wczorajszą zwyżkę, ponieważ inwestorzy wystraszyli się zrewidowanych danych o PKB w USA. Ironia losu, że ta sama publikacja przed miesiącem wywołała euforyczną reakcję.
Już rano sprawy nie wyglądały dobrze, ponieważ rynek spodziewał się, że amerykańskie indeksy powalczą poprzedniej nocy o nowe maksima. Te nie tylko nie zostały ustalone (przez S&P), ale nie udało się nawet utrzymać zdobyczy z początku sesji, co zaowocowało minusowym otwarciem na wielu rynkach europejskich. Później inwestorzy ociągali się z decyzjami czekając na zweryfikowaną dynamikę PKB w USA za trzeci kwartał.
Dane były złe – nie o 3,5, lecz o 2,8 proc. wrósł PKB. I choć oczekiwano wyniku niewiele lepszego (2,9 proc.) to interpretacja poszczególnych składowych nie nastrajała optymizmem. Gdyby nie sprzedaż zapasów, dynamika wyniosłaby 1,9 proc. Słabiej niż w pierwszym odczycie wypadli konsumenci (odpowiedzialni przecież za 2/3 amerykańskiego PKB), słabiej wypadła także branża budowlana (poza budownictwem mieszkaniowym). Rynki zareagowały nerwowo, WIG20 stracił 30 punktów niemal w jednej chwili.
Później podano, że indeks cen domów w USA mierzony przez S&P/CaseShiller wzrósł o 0,3 proc. we wrześniu, ale był to wzrost niższy od oczekiwanego. W dodatku zasugerowano, że wynik byłby gorszy, gdyby nie pospieszne zakupy inwestorów pragnących skorzystać z ulgi podatkowej (8 tys. USD za zakup pierwszego domu. Ulga ta została przedłużona do pierwszego kwartału przyszłego roku).
Dopiero publikowany o 16-tej indeks nastrojów konsumentów mierzony przez Conference Board zdołał poprawić nieco humory, bo wzrósł bardziej niż oczekiwano. Dzięki tej publikacji WIG20 odrobił od dołka 10 punktów, ale nie zmienia to oceny całej sesji jako nerwowego spektaklu, a indeks blue chips zszedł poniżej wczorajszego otwarcia. Na dziennym wykresie MACD ponownie wygenerował sygnał sprzedaży akcji.
Warto jednak odnotować, że reakcja GPW na dane z USA była jedną z najbardziej nerwowych. Ani w regionie, ani w Europie Zachodniej, ani w samych Stanach indeksy nie spadały równie głęboko. W godzinę po rozpoczęciu notowań S&P wciąż walczył o utrzymanie poziomu 1100 pkt po spadku o 0,5 proc.
Euro potaniało nieznacznie, ale nadal walczyło (bez powodzenia) o przełamanie poziomu 1,50 USD, który z każdym dniem wydaje się być coraz istotniejszym dla przyszłości rynków finansowych na świecie. U nas dolar podrożał o 0,5 proc., euro o 0,2 proc., a frank o 0,3 proc., zatem można mówić o spokojnym dniu na rynku walutowym.
Nie można tego samego powiedzieć, o zachowaniu ropy, która potaniała dziś o 2,5 proc. i jest tym samym najtańsza od połowy października. Wskaźniki techniczne ostrzegają przed głębszą korektą spadkową na tym rynku. Złoto utrzymało cenę z okolic wczorajszych rekordów. Rynek złota jest wykupiony i korekta może rozpocząć się każdego dnia – bez ostrzeżenia i pretekstów. Miedź potaniała o 1 proc.