Biznes
Emerytalne pomysły zaczekają do wyborów
W kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego dominowała wielka polityka, ale przy tej okazji niektóre partie przypomniały, że troszczą się o los emerytów. Można z tego wnioskować, że zmiany w systemie emerytalnym staną się elementem walki przed przyszłorocznymi wyborami do Sejmu. Nowych pomysłów nie widać, ale obietnic raczej nie zabraknie.
Rząd spokojnie obserwuje przebieg wprowadzonych niedawno zmian w otwartych funduszach emerytalnych i konsumuje te ich efekty, które już się pojawiały, czyli przede wszystkim ulgę dla budżetu. Ulgę dla emerytów zapowiedziały w trakcie kampanii do europarlamentu dwie partie polityczne. Nie przedstawiły one jednak żadnej koncepcji systemowego rozwiązania rzeczywistych problemów, lecz ograniczyły się do chwytliwych obietnic. Obietnice nic nie kosztują, ale wprowadzenie ich w życie może nie tylko negatywnie wpłynąć na budżet państwa, ale zdestabilizować i tak już niewydolny system emerytalny. Chodzi przy tym nie tylko o destabilizację w wymiarze finansowym, ale także w aspekcie trwałości obowiązujących rozwiązań, a tym samym zaufania do całego systemu.
Najlepszym tego przykładem może być kwestia wieku emerytalnego. Obecna koalicja rządowa przeforsowała wydłużenie od początku 2013 r. wieku emerytalnego do 67 lat i zrównanie wieku przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn. Tymczasem PiS zapowiada, że po wygranych wyborach doprowadzi do obniżenia wieku emerytalnego. Może to być ważny punkt w przyszłej kampanii wyborczej, bo sprawa dotyczy większości Polaków i większość wolałaby mieć możliwość wcześniejszego niż obecnie przechodzenia na emeryturę. Gdyby PiS wygrało przyszłoroczne wybory i udało się zrealizować te zapowiedzi, mielibyśmy do czynienia ze zmianą bardzo istotnego elementu życia i planowania kariery wielu z nas, dokonywaną na przestrzeni zaledwie dwóch lat. Co prawda ostatnio mamy przykład podobnych zmian w Niemczech, a więc państwie znanym ze stabilności rozwiązań instytucjonalnych, jednak żaden to dla nas argument. Rząd Niemiec podwyższył wiek emerytalny z 65 do 67 lat w 2007 r., między innymi w wyniku zagrożeń związanych z globalnym kryzysem finansowym. Uchwalone niedawno obniżenie wieku przechodzenia na emeryturę do 63 lat dotyczy jedynie niezbyt licznej grupy osób, które opłacały składki przez 45 lat, co oznacza że premiuje rozpoczynających karierę zawodową w wieku 18 lat. Przykład Niemiec, choć specyficzny, z pewnością posłuży jako silny argument zwolennikom podobnego rozwiązania w Polsce.
SLD apeluje o podwyższenie wysokości najniższych emerytur o 200 zł miesięcznie, z czego można wnioskować, że z takim hasłem ruszy do walki wyborczej w przyszłym roku. Partia ta proponuje jednak także dość istotną zmianę systemową. Polegać miałaby on na uzależnieniu uzyskania uprawnień do emerytury nie od osiągnięcia określonego wieku, lecz od stażu pracy oraz powrót do zróżnicowania tych uprawnień dla kobiet i mężczyzn. Politycy Sojuszu uznają staż pracy, a ściślej biorąc, liczbę lat, w których opłacane były składki emerytalne, za kryterium bardziej sprawiedliwe. Jest w tym stwierdzeniu jedynie część prawdy. W systemie emerytur kapitałowych wysokość emerytury zależy bowiem wyłącznie od zgromadzonej kwoty składek, a ta jest wypadkową wysokości podstawy, od której składka jest pobierana czyli od wysokości wynagrodzenia i czasu aktywności zawodowej. Propozycja SLD to 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. W przypadku panów, w porównaniu z obecnymi rozwiązaniami, skorzystaliby ci, którzy rozpoczynaliby pracę w wieku poniżej 27 lat i kontynuowali ją nieprzerwanie przez 40 lat. O ile ten pierwszy warunek jest łatwy do spełnienia, to z drugim może być znacznie gorzej, jeśli sytuacji na rynku pracy nie ulegnie znacznej i trwałej poprawie, a składkami objęte zostaną wszelkiego typu umowy o pracę. W części przypadków system ten mógłby powodować, że rzeczywisty wiek przechodzenia na emeryturę mógłby być wyższy niż obecne 67 lat.
Koalicyjny PSL oficjalnie popiera proponowane i przyjęte przez rząd emerytalne koncepcje i nie afiszuje się z własnymi pomysłami, jednak ta partia znana jest z wcześniejszych dążeń prosocjalnych, szczególnie preferujących kobiety i rodziny wielodzietne. W kampanii wyborczej w 2011 r. w programie PSL znalazły się też propozycje emerytury obywatelskiej, czyli zapewnienia każdemu Polakowi pewnego minimum socjalnego po zakończeniu pracy zawodowej. Koncepcja emerytury obywatelskiej to najczęściej pojawiający się motyw reformatorski w kilku mniejszych partiach i różnych środowiskach. To pomysł chwytliwy, ale niedoprecyzowany i trudny do realizacji, między innymi także z uwagi na obciążenie budżetu państwa. O jego unikalności świadczy fakt, że udało się go zastosować w niewielu państwach na świecie, głównie tych bogatszych, jak na przykład w Kanadzie. Za najbardziej radykalną formą emerytury obywatelskiej, obejmującej likwidację ZUS, optuje Twój Ruch, którego liderem jest Janusz Palikot.
Z tego przeglądu wynika, że politycy nie mają pomysłu na usprawnienie systemu emerytalnego i rozwiązanie nieuchronnych z nim problemów i pewnie nieprędko się tych pomysłów doczekamy. W tej sytuacji pozostaje jedynie powtórzyć wielokrotnie powtarzany a mimo to przez wielu z nas niedoceniany, mało popularny postulat wzięcia emerytalnych spraw w swoje ręce, co oznacza budowanie emerytalnego kapitału, pozwalającego choć częściowo uniezależnić się od niepewnej państwowej łaski.
Roman Przasnyski, Open Finance