Wzrost bez transakcji
Obroty akcjami spółek z WIG20 przekroczyły 440 mln złotych i były najniższe od piątego lipca (także był to poniedziałek). Przy tak niskiej aktywności inwestorów zmiany nie są zbyt wiarygodne.
Po części niską aktywność można tłumaczyć brakiem ważniejszych publikacji makroekonomicznych i oczekiwaniem na ich napływ we wtorek. Jednak byłaby to tylko część prawdy, ponieważ w ostatnich dniach takie sytuacje także się zdarzały (oczekiwano na dane z rynku pracy w USA, komunikat po posiedzeniu Fed czy dane o sprzedaży detalicznej), jednak nawet wówczas sesje „na przeczekanie” przebiegały przy większej aktywności inwestorów. A przecież jutrzejsze dane (budownictwo mieszkaniowe i produkcja przemysłowa w USA) nie są informacjami takiego kalibru jak te z rynku pracy.
Zresztą dzisiejsze kalendarium nie było wcale aż tak puste. Co prawda wiadomość o tym, że PKB Chin w II kwartale było wyższe niż PKB Japonii ma wymiar głównie medialny (ostatecznie – co za różnica?), a dało się je wyliczyć już wcześniej, to już na przykład większy napływ kapitałów do USA (44,4 mld USD w czerwcu w miejsce oczekiwanych 36 mld) czy słabszy od oczekiwań indeks aktywności produkcyjnej w regionie Nowego Jorku już pewne znaczenie mają. Widać zresztą ich wpływ na rynek obligacji – rentowność 10-letnich papierów skarbowych rządu USA spadła poniżej 2,60 proc.
Jednak inwestorzy w Warszawie pozostawali bierni bardzo długo. Indeks wzrósł szczególnie wyraźnie w samej końcówce notowań – jeszcze o 16.00 znajdował się 20 punktów poniżej ostatecznego zamknięcia – głównie dzięki akcjom banków z Pekao (plus 3,7 proc.) na czele. Pomógł też Orlen (plus 2,2 proc.) i KGHM (1,1 proc.). Do pewnego stopnia pomocny mógł okazać się komunikat Ministerstwa Finansów o spadku deficytu budżetowego po lipcu (względem czerwca), choć był to efekt wpływów niepodatkowych. Wpływy podatkowe – CIT i PIT nie rosną tak jak szacował rząd, więc szczególnych powodów do radości nie ma. Poza być może tym, że deficyt za cały rok okaże się zapewne sporo niższy niż planowane w ustawie 52 mld PLN. Indeksy mWIG i sWIG już takiego wigoru na koniec notowań nie prezentowały – obydwa zakończyły sesję wzrostem o 0,2 proc.
W Europie (poza Budapesztem) przeważały dziś zniżki, które kurczyły się pod koniec sesji, po tym jak spadki na Wall Street z otwarcia, udało się zamienić na niewielki wzrost. Ten rozjazd (między GPW i Europą) należy tłumaczyć przede wszystkim relatywną słabością GPW w piątek – dziś tę słabość odrabialiśmy, ale – jak wskazuje wartość transakcji – bez przekonania. WIG20 opiera się spadkom poniżej 2450 pkt (krótkoterminowe wsparcie), ale inwestorzy nie kupują akcji oczekując na rozstrzygnięcia przy Wall Street, ponieważ zaczynają powracać teorie o możliwym wtórnym spowolnieniu po ożywieniu, które obserwowano w I półroczu.
Euro zyskało dziś 0,7 proc. wobec dolara, co przełożyło się także na spadek dolara wobec złotego – także o 0,7 proc. do 3,099 PLN. Euro potaniało o 0,3 proc. (3,98 PLN), frank natomiast podrożał o 0,6 proc. do 2,987 PLN zaliczając w ciągu dnia poziom 3,013 PLN. Frank umocnił się także wobec euro o 0,5 proc., po tym jak w zeszłym tygodniu zyskał do wspólnej waluty 2,8 proc.
Ropa podrożała dziś o 0,3 proc., a miedź o 1,3 proc. Złoto zyskując 0,8 proc. (1226 USD za uncję) ustanowiło nowy szczyt krótkoterminowego trendu wzrostowego rozpoczętego trzy tygodnie temu. Jest też najdroższe od 1 lipca.