Odbicie nader skromne
Rynki akcji na całym świecie zyskiwały dziś, choć inwestorzy mieli do przetrawienia zaledwie jedną i to nieoficjalną informację – o wzroście eksportu z Chin.
Wzrost – jak podaje Reuters – był całkiem imponujący, bo sięgający 50 proc. To wystarczyło do podniesienia indeksów azjatyckich, a później do zwyżki w Europie. Odwrotnie niż wczoraj, to GPW była dziś jednym ze słabszych parkietów. WIG20 zyskał 0,5 proc. przy obrotach wyraźnie niższych niż dzień wcześniej, dokładając kolejne 0,2 proc. na końcowym fixingu, podczas gdy indeksy giełd zachodniej Europy rosły z reguły o ok. 1 proc. (w okolicach 16-tej). Na minusie – kolejny już raz – notowania kończył węgierski BUX.
Od skromnych zwyżek dzień zaczął też S&P (o ok. 0,4 proc.) mimo, że publikowane dziś raporty wskazały na spadek wniosków o kredyty hipoteczne o 13,2 proc. oraz na wolniejszy niż oczekiwano wzrost zapasów hurtowników (o 0,4 proc.). Jednak po prawdzie, to nie publikacja danych z USA ma dla inwestorów znaczenie, lecz sam przebieg notowań. Wczoraj S&P zdołał zakończyć sesję wzrostem i oddalił się od newralgicznego rejonu 1 040 – 1 050 pkt, którego złamanie mogłoby być odczytane jako zmiana średnioterminowego trendu. W środę inwestorzy mieli po prostu nadzieję na kontynuację zwyżki, ale ponieważ kupujący nie spieszą się z wykładaniem gotówki, stąd wszelkie zwyżki na światowych rynkach – w tym i u nas – miały ograniczony charakter. Wykluczenie spadkowego scenariusza na obecnym etapie byłoby przedwczesne.
Na rynku walutowym pojawiła się pewna nadzieja – euro wróciło powyżej poziomu 1,20 USD po dwudniowej obecności poniżej. Umocniło to złotego – kurs dolara spadł o 0,8 proc. do 3,428 PLN, a euro o 0,3 proc. do 4,125 PLN, frank zaś spadł ponownie poniżej 3 PLN – ale przede wszystkim jest pozytywnym sygnałem dla rynków akcji (ponieważ osłabienie euro jest odbierane jako wyraz ograniczania ryzyka inwestycyjnego na świecie).
Miedź i ropa drożały dziś o 2,5 proc., głównie w nadziei na potwierdzenie danych z Chin kolejnymi sygnałami, które mogłyby świadczyć o odbudowie popytu na surowce. Złoto potaniało zaś o 0,5 proc., co jest zrozumiałe – tolerancja dla ryzyka na całym świecie dziś minimalnie wzrosła, więc złoto stało się odrobinę mniej pożądane.
Warto pamiętać, że rynki rosły dziś licząc na oficjalne potwierdzenie danych przytoczonych przez agencję. Jeśli oficjalne statystyki będą się zgadzały z doniesieniami Reuters’a, efekt może być znacznie skromniejszy niż dziś (a i dzisiejszy sukces trudno uznać za oszałamiający). Natomiast w razie danych wyraźnie słabszych ucierpiałby nie tylko wizerunek agencji.