loader

Jakie problemy mają dorosłe dzieci alkoholików?

Czasem nasz wybór jest kontra wyborem, czyli wybieram kogoś dokładnie odwrotnego, ale nadal pozostajemy w uwikłaniu, bo punkt odniesienia jest ten sam – wzór czy antywzór, awers czy rewers to wciąż ta sama moneta, a chodzi o dokonywanie własnych wyborów.

 

Czy agresja może być jedną z cech osób z DDA?

 

Agresja często wynika z nieumiejętności regulacji emocjonalnej. To z jednej strony mogą być emocje, których dana osoba nie jest w stanie w inny sposób wyrazić, lub poradzić sobie z nimi inaczej niż poprzez agresywne zachowania wobec partnera, a z drugiej strony może to też być czynnik środowiskowy związany z przekazanym nam w dzieciństwie określonym modelem ekspresji, emocji czy też stylem komunikacyjnym (krzyki, wyzwiska). Mamy tu do czynienia z dwoma aspektami: z jednej strony destrukcyjny model komunikacji w związku, a z drugiej – uszkodzony mechanizm regulacji emocji, kłopot z kontrolą impulsu.

 

Przyczyny mogą być różne, np. przeciążenie pracą odreagowywane w domu, sfrustrowane potrzeby (na przykład nie mam dla siebie czasu), brak umiejętności zrelaksowania się i odprężania. Żeby to zmienić, trzeba się zastanowić jaka jest tego przyczyna.

 

Czy w rodzinie, w której to nie rodzic, ale dziadek lub babcia byli alkoholikami także możemy mówić o syndromie DDA?

 

Jeżeli dziecko mieszkało z takimi osobami pod jednym dachem, a rodzice byli w jakimś sensie nieobecni, bo np. dużo pracowali i jeżeli u danej osoby wykształciły się pewne cechy, jak na przykład trudność w nazywaniu swoich potrzeb, w wyrażaniu uczuć, stawianiu granic, kłopoty w relacjach – to można mówić, że osoba ma cechy syndrom dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej. Sporo tu zależy od rodziców – jeżeli są w stanie ochronić swoje dzieci, to jest szansa, że cechy się nie rozwiną. Natomiast jeżeli dziadkowie byli ważnymi osobami, choćby ze względu na nieobecność rodziców, to pewne cechy mogą się wykształcić.

 

Czy  dzieci mogą odziedziczyć cechy DDA po swoich rodzicach?

 

Nie ma dziedziczenia DDA. To nie jest choroba. W tym przypadku możemy myśleć raczej o problemie parentyfikacji – odwrócenia ról, czyli sytuacji gdy dziecko opiekuje się swoim rodzicem i odbywa się to kosztem jego potrzeb emocjonalnych, przekracza jego możliwości rozwojowe i w dodatku jest utrwalone, bo trwa długo. To może odbywać się poprzez długotrwałą obserwację i modelowanie postaw.

 

Spotkałam się z dylematem, czy osoba DDA powinna planować rodzinę. Co pani sądzi na ten temat?

 

W tym dylemacie widzę lęk. Ważne jest to, by jeśli taka osoba zauważa problem, coś z nim próbowała zrobić – czytała publikacje na ten temat, zdecydowała się na terapię, znalazła grupę wsparcia. W takim działaniu chodzi o to, by rozeznać swoje deficyty. Bo jeśli nauczy się je rozpoznawać, zaspokajać, wyrażać uczucia, to one nie będą wpływały na jej dzieci. Poprzez nieradzenie sobie ze swoimi uczuciami, na przykład ze złością, będzie podświadomie tłumić w dzieciach te uczucia – w tym przypadku złość. Działa to wtedy jak w zabawie „podaj dalej”, czyli pewne postawy są przekazywane. To nie dzieje się na poziomie genów, lecz poprzez reakcję na uczucia, na to że dziecko ma swoje potrzeby i wyraża je, a my to respektujemy, uznajemy, że ma takie prawo, jesteśmy wrażliwi na jego potrzeby. Ale żeby tak się stało, najpierw musimy być wrażliwi na swoje potrzeby i umieć je nazwać.

 

U DDA zdarza się też tzw. schemat samopoświęcenia, który polega na tym, że  osoba zaspokaja wszystkie potrzeby dziecka na żądanie, niezależnie od jego wieku, zapominając o swoich potrzebach. Takie doświadczenie nadmiaru, nadopiekuńczości też może być urazowe. Kiedyś jeden z pacjentów powiedział mi, że jego dramatem jest to, że wszystko otrzymał, o nic nie musiał walczyć, niczego nie musiał zdobywać, przez co nie mógł poczuć się dorosły, nie mógł poczuć się mężczyzną.

 

Niektóre osoby z DDA często używają tej informacji do usprawiedliwiania swoich reakcji i zachowań…

 

To negatywna konsekwencja życia z etykietą, co czasem skutkuje roszczeniową postawą: więcej należy mi się od życia, od innych, od systemu, od życia, bo w dzieciństwie zostałem skrzywdzony. Takim „metacelem” w pracy z osobami DDA jest praca z krzywdą, rozprawienie się z nią. Używam czasem takiego porównania, że życie z tym syndromem to jakby w małym przedpokoju mieć wielkie pudło, przez które codziennie wychodząc do pracy trzeba przeskoczyć. Ono mi cały czas przeszkadza, czasem się o nie potykam, ale ciągle nie mam siły i czasu żeby do niego zajrzeć i poskładać te rzeczy. Proces psychoterapii jest zatrzymaniem się na tym wielkim pudłem, zajrzeniem do tego, co jest w środku, obejrzeniem tych rzeczy, zdecydowaniem, co zostawiamy, a co wyrzucamy, i włożeniem uporządkowanego pudła na pawlacz. Ono nie znika zupełnie, wiem, że tam jest – bo to część mojej tożsamości, ale już się o nie nie potykam, na co dzień zapominam o tych rzeczach z pudełka.

 

Czy bycie DDA przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu, w pracy?

 

To zależy, jaki sposób na przetrwanie w takim dysfunkcyjnym domu wybrało dziecko, albo do jakiej roli zostało przypisane. Może to być rola rodzinnego bohatera, kozła ofiarnego, maskotki, niewidzialnego dziecka. W rozumieniu parentyfikacji dziecko może pełnić rolę opiekuna rodzica, bufora emocjonalnego, terapeuty.

 

Na przykład rola bohatera rodzinnego, takiej pozytywnej wizytówki rodziny, może objawiać się poprzez bycie najlepszym uczniem, tym najgrzeczniejszym w rodzinie, chwalonym, podziwianym przez sąsiadów. Wyrastają z nich superpracownicy, którzy zawsze biorą na siebie odpowiedzialność, zawsze wywiązują się ze swoich obowiązków, natomiast ponoszą ogromne osobiste koszty nadmiaru obowiązków, poczucia odpowiedzialności, dociążania siebie, niestawiania granic, robienia trzech fakultetów i dbania o idealną rodzinę. Dla pracodawcy to wymarzony pracownik, ale dla niego samego to ryzyko chorób somatycznych, zawałów, stanów lękowych.

 

Osoba, której przypadnie rola maskotki, to ktoś kto zawsze będzie rozładowywać atmosferę, będzie trochę błaznem, żartownisiem, wbrew swoim prawdziwym uczuciom napięcia i lęku. Wiele zależy więc od tego, jaki sposób na przetrwanie w tej trudnej sytuacji, jaką jest wychowywanie się w rodzinie z problemem uzależnienia, wybrało dziecko albo jaka rola została mu przypisana, jednak tak czy inaczej to zawsze jest urazowe doświadczenie.

 

Czy odejście od męża alkoholika pozwoli uchronić dzieci przed syndromem DDA?

 

Tym, co chroni przed rozwojem większego natężenia negatywnych cech jest dobra relacja, tzw. dobra figura w dzieciństwie. Czasem to ciepła, opiekuńcza babcia, czasem trener, którego można podziwiać. Jeśli jeden z rodziców jest świadomy zagrożenia i stara się być uważny na uczucia i potrzeby dzieci, jeżeli granice i wymagania są adekwatne, jeśli pilnuje, żeby nie doszło do procesu parentyfikacji, czyli dzieci nie starają się zajmować uczuciami rodziców, a rodzic dba, by miały swój własny dziecięcy świat – to jest to możliwe.

 

Samo uzależnienie nie daje automatycznie objawów u dziecka. Ważne są relacje, w których dziecko ma oparcie. Bo to, czego najczęściej doświadczają w dzieciństwie dzieci alkoholików, to właśnie brak oparcia i odrzucenie oraz nieprzewidywalność zdarzeń i reakcji. Nigdy nie wiadomo, co mnie spotka w domu: czy ten uzależniony rodzic będzie pod wpływem alkoholu, czy będzie w porządku. Czy nieuzależniony będzie napięty, czekając na powrót uzależnionego, czy może będzie rozluźniony. Chwiejność zasad i norm wpływa na to, że wykształcają się pewne cechy i to w dwie strony: albo w sztywny porządek, zachowania zero-jedynkowe, albo że wszystko jest płynne i nie ma żadnych zasad i norm.

 

Jak przekonałaby pani osobę niezdecydowaną, aby poszła na terapię?

 

Warto sięgać po wsparcie. Ja jestem zwolenniczką psychoterapii, bo widzę, że działa, bardzo lubię swoją pracę, wiem, że jakoś trzeba przejść przez trud otwierania się, mówienia o rzeczach trudnych, ale na końcu jest nagroda. To wzruszające uczestniczyć w takim procesie, patrzeć jak w trakcie terapii poprawia się jakość życia pacjenta. Kiedyś jedna z pacjentek użyła takiego porównania, że terapia jest jak poród: krew, pot i łzy, ale rodzi się nowe życie. To porównanie bardzo mnie poruszyło, bo coś w nim jest.

 

Trzeba jednak mieć też świadomość, że to nie jest tak, że po terapii wszystko się zmieni, że będę tylko szczęśliwym człowiekiem. Natomiast można lepiej sobie radzić, szybciej zatrzymywać szkodliwe dla mnie schematy. Warto też liczyć się z tym, że w terapii będą trudne momenty, może zweryfikują się niektóre relacje, bo zaczniemy stawiać granice, dbać o siebie i nagle się okaże, że ktoś, kogo odbieraliśmy jako bliską osobę, zacznie się wycofywać, bo zmienia się nasz sposób bycia z drugim człowiekiem. Jednocześnie większość osób zaczyna wtedy rozwijać nowe relacje, poznawać nowe osoby i w tym sensie zmienia się jakość jego życia. Nie jestem innym człowiekiem, ale lepiej mi się ze mną żyje, lepiej siebie znam, dzięki czemu mogę kierować swoim życiem i czuć się w nim w miarę dobrze.

 

Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

 

Korzystałam z webinaru zorganizowanego 2 marca przez Centrum Terapii Dialog pt. „Gdy byłam/em mała/y moi rodzice pili alkohol – jak doświadczenia z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie”.

 

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

author avatar
Capital24.tv
Capital24.tv - Nakręcamy biznes! Capital24.tv to pierwsza w Polsce internetowa telewizja biznesowa, która dostarcza wartościowe informacje, analizy oraz ekspertyzy związane z rynkiem gospodarczym i finansowym. Serwis został stworzony przez zespół doświadczonych dziennikarzy i ekspertów, którzy prezentują treści w przystępnej i atrakcyjnej formie. Platforma umożliwia firmom założenie bezpłatnych profili, na których mogą publikować wiadomości, zdjęcia, podcasty oraz wideo, a także zintegrować je z kontem na YouTube. Dzięki licencji Creative Commons, treści zamieszczone na Capital24.tv są dostępne dla dziennikarzy i blogerów do bezpłatnego pobierania i udostępniania, co sprzyja szerzeniu wiedzy na temat polskiego biznesu i rynku kapitałowego.

1 2

O autorze