loader

Hossa może być kapryśna

 

Sytuacja budżetu i związane z nią manewry wokół pieniędzy zgromadzonych w OFE jest bardzo istotnym czynnikiem, który jeszcze co najmniej przez kilka tygodni będzie nad warszawską giełdą wisiał i zapewne dostarczy wielu emocji, mogących zachwiać parkietem. Wciąż można się także obawiać, że przyjęte rozwiązania będą negatywnie oddziaływać na nasz rynek w znacznie dłuższej perspektywie. Drugim, o równie istotnym znaczeniu, jest perspektywa ograniczania skupu obligacji przez amerykańską rezerwę federalną. Ostatnie wydarzenia na rynkach wskazują co prawda, że negatywne konsekwencje takiego działania mogą zostać z powodzeniem zrównoważone przez sygnały poprawy sytuacji w gospodarce, jednak krótkotrwałych szoków, związanych z zapowiedziami i wreszcie nieuchronną realizacją tych posunięć, można się wkrótce spodziewać. I wreszcie nie brakuje wątpliwości i zagrożeń, związanych ze scenariuszem wychodzenia głównych go spodarek świata z recesji lub spowolnienia. Z pewnością nie należy liczyć na dynamiczną poprawę, a bardziej na mozolną wspinaczkę, przerywaną okresami pogorszenia koniunktury. Na ewentualny boom trzeba będzie poczekać minimum kilkanaście miesięcy.

 

Ta mieszanka globalnych i lokalnych czynników każe przypuszczać, że hossa na naszym rynku może być kapryśna i pełna nieoczekiwanych zwrotów. Biorąc pod uwagę wymienione czynniki i niepewność z nimi związaną, trudno obecnie formułować wiarygodne prognozy i scenariusze. Wskazówek można próbować doszukiwać się w analogiach do sytuacji z początku wieku, gdy gospodarka wychodziła z zapaści po pęknięciu internetowej bańki. Problem w tym, że w obu przypadkach przebieg rynkowych wydarzeń wyraźnie się różni. Od jesieni 2001 do wiosny 2004 r. WIG20 zyskał 89 proc. Wówczas to właśnie pierwszy okres hossy był bardziej kapryśny i przetykany dłuższymi okresami przestojów na rynku, i to mimo bardzo dynamicznego odbicia w gospodarce. Tempo wzrostu PKB zwiększyło się bowiem w tym czasie z 0,5 do 6,9 proc. Druga faza, trwająca od maja 2004 r. do lutego 2005 r. sięgnęła 31 proc., mimo że wówczas tempo wzrostu PKB spowolniło z 6,9 do 2,4 proc. Najsilniejsza była trzecia, trwająca od maja 2005 r. do października 2007 r., przynosząc zwyżkę wskaźnika największych spółek o 115 proc. Łącznie od dołka z października 2001 r. do szczytu z października 2007 r. WIG20 zyskał 395 proc.

 

Od dna bessy, ustanowionego w lutym 2009 r., WIG20 do kwietnia 2011 r. bez przeszkód i większych korekt, zwiększył swoją wartość o 120 proc., mimo że poprawa w gospodarce nie była tak dynamiczna, jak na początku wieku. PKB zwiększył dynamikę z 0,4 do 4,5 proc. Obecnie znajdujemy się w drugiej fazie giełdowego cyklu, w którym od kwietnia 2011 r. do pierwszych dni sierpnia 2013 r. WIG20 tkwi w przedziale 2000-2500 punktów. To jeden z najdłuższych okresów stagnacji na warszawskim parkiecie. Trudno jednak dziwić się takiemu zachowaniu w kontekście kondycji polskiej gospodarki, której tempo wzrostu zmniejszyło się w tym czasie do poziomu najniższego od czasów kryzysów z 2001 i 2009 r. Obecnie z niecierpliwością wypatrujemy trzeciej fali hossy, przypatrując się tej, która ma miejsce na Wall Street i głównych giełdach europejskich. Jednak zryw z przełomu lipca i sierpnia nie doprowadził jeszcze indeksu naj większych spółek nawet do górnej części przedziału, w którym przebywa od ponad dwóch lat. Dopiero jego wyraźne przełamanie, najlepiej potwierdzone także pokonaniem maksimum z początku tego roku, będzie można uznać za wiarygodny sygnał nadejścia lepszej koniunktury. Biorąc zaś pod uwagę wymienione wcześniej czynniki i okoliczności, a także prognozy dotyczące zarówno polskiej, jak i globalnej gospodarki, można mieć nadzieję na kontynuację hossy, ale jednocześnie liczyć się ze sporą zmiennością nastrojów i niepewnością co do skali wzrostu indeksów. Scenariusz, w którym do końca roku WIG20 dotrze do poziomu poprzedniego szczytu z wiosny 2011 r., czyli w okolice 2900 punktów, co oznaczałoby wzrost z obecnego poziomu o 20 proc., można uznać za mocno optymistyczny. Miałby on jednak szansę realizacji, pod warunkiem, że poprawa w gospodarce będzie postępować bez przeszkód, a kwestia zmian w OFE nie tylko nie zatrzę sie rynkiem, ale go na dłużej nie pogrąży.

 

Roman Przasnyski, Open Finance

author avatar
Open Finance
Open Finance SA to największa firma doradztwa finansowego w Polsce, która działa na rynku od 2004 roku. Mocną pozycję zawdzięcza połączeniu doświadczenia z nowoczesnym podejściem do zarządzania finansami Klientów, którym bezpłatnie porównuje produkty banków, funduszy inwestycyjnych i innych instytucji finansowych. Ponad 1 000 doradców finansowych na terenie całej Polski jest do dyspozycji Klientów – już ponad 1,6 mln osób zaufało i skorzystało z usług Open Finance SA. W ofercie znajdują się wyselekcjonowane kredyty mieszkaniowe, gotówkowe, ubezpieczenia i lokaty bankowe 21 banków.

1 2

O autorze