loader

Whisky kolejną ofiarą koronawirusa

Branża whisky coraz bardziej odczuwa skutki pandemii koronawirusa. Sprzedaż drastycznie spada, destylarnie wstrzymują swoją działalność, a już wkrótce może zabraknąć towarów na sklepowych półkach. Czy to już moment na panikę wśród producentów i sprzedawców?

 

Trwająca od dłuższego czasu pandemia koronawirusa oraz przymusowa kwarantanna mocno pokrzyżowały szyki producentom, dystrybutorom i sprzedawcom whisky. Okazuje się bowiem, że objęci przymusową izolacją Polacy rzadziej niż zwykle sięgają po alkohol. Pod względem spadków popularna „szkocka” niewiele ustępuje najpopularniejszym kategoriom – wódce i piwu. W początkowym okresie pandemii niższa sprzedaż nie była jeszcze tak bardzo odczuwalna. Polacy robili zapasy nie tylko makaronów i mąki, ale również alkoholi, nie wiedząc jak długo potrwa przymusowy pobyt w domu. Niestety kolejne doniesienia medialne, mówiące o przedłużającej się pandemii oraz rządowe obostrzenia w walce z wirusem (m.in. restrykcyjne ograniczenie liczby osób, które będą mogły przebywać w sklepach i możliwość wyjścia z domu tylko pojedynczo) zasiały strach i wprowadziły niepewność wśród wielu Polaków odnośnie ich przyszłości. – Część z nas postanowiła optymalizować swój budżet i ograniczać wydatki do minimum, kupując tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Niestety whisky nie znajduje się w gronie produktów pierwszej potrzeby. Zostaje zatem pomijana w trakcie szybkich zakupów spożywczych – tłumaczy Jarosław Buss, właściciel firmy Tudor House i sieci sklepów Ballantines, organizator corocznego Whisky Live Warsaw.

 

Zyskuje spirytus, whisky nie pomagają nawet fałszywe doniesienia

 

Pozamykane bary i restauracje powodują zmniejszoną sprzedaż trunków wyskokowych, co przekłada się na sytuację producentów alkoholi. Wszystkie rodzaje alkoholu tracą na kryzysie poza spirytusem, którego sprzedaż wzrosła w skali miesiąca o kilkaset procent. Wynika to z faktu, że wielu z nas używa go bowiem jako środka odkażającego. Branży whisky zaś nie pomagają nawet medialne doniesienia o jego zbawiennym wpływie, jak chociażby mówiące o tym, że pewien Brytyjczyk pokonał chorobę pijąc ciepłą whisky z miodem. Warto dodać, że wiele światowych mediów podało tę informację w ramach ciekawostki nie przypuszczając nawet, że w niektórych krajach zrobi ona prawdziwą furorę w Internecie. W połączeniu z zachęcaniem do stosowania opartych na alkoholu żeli do dezynfekcji, wywołało to w wielu osobach przekonanie, że każdy alkohol zabezpiecza przed koronawirusem, co skutkowało wieloma zatruciami metanolem (ponad 32 tysiące infekcji w samym Iranie). Dziś wiemy, że nie jest to prawdą – według naukowców bowiem najlepszy do ochrony przed wirusem jest alkohol 70-proc. Okazuje się zatem, że nawet zakup whisky tzw. cask strength (butelkowanej z mocą beczki – zazwyczaj ok. 60-proc.) nie uchroni nas przed możliwym zarażeniem.

 

Lockdown ogranicza eksport

 

author avatar
Tudor House LTD. Sp. z o.o.

1 2

O autorze