Co dalej z pośrednikami?
Dwojakie konsekwencje
Z jednej strony, zakazując wynagradzania pośredników przez banki, trzeba liczyć się z tym, że wielu pośredników straci pracę (niemal w 90 proc. przypadków). A branża liczy ok. 20 tys. osób. Zagrożeni są zarówno ci zrzeszeni w dużych korporacjach brokerskich, jak i ci, którzy świadczą usługi na własny rachunek. Pracują na rzecz swoich zaufanych klientów, firm, małych i średnich przedsiębiorstw, które wolą zapłacić pośrednikowi kilka procent prowizji za umiejętność doboru odpowiedniej oferty finansowania niż zatrudnić u siebie dyrektorów finansowych (CFO).
Z drugiej strony, w Polsce nie jesteśmy jeszcze gotowi, by klient świadomie chciał płacić za pomoc w uzyskaniu finansowania – chcąc zaoszczędzić, będzie próbował robić to samemu. – Jest to na tyle skomplikowane i trudne, że mu się to nie uda, albo wyjdzie na tym jeszcze gorzej – wskazuje Jacek Michalewski, Dyrektor Generalny Speed Cash Polska. – Niuanse nie są mu znane, zaś rzetelny doradca o tych niuansach mu powie. Ustawodawca, zamiast wrzucać wszystkich doradców do jednego worka, mógłby pomóc oddzielić rzetelnych od nierzetelnych – dodaje.
Perspektywy
Część doradców (ok. 10 proc.) ma szansę kontynuować karierę, przechodząc na prowizyjny system rozliczeń z klientami. Na takie rozwiązanie mogą się zgodzić klienci świadomi, zamożni lub firmy. Pozostali, jeśli wiążą swoją przyszłość z finansami, mogą wykorzystać doświadczenie, umiejętności, kontakty z klientami, i sięgnąć po produkty z rynku pozabankowego. – Ten rynek jest już coraz bardziej uregulowany i proponuje zaawansowane produkty pożyczkowe, które mogą spełniać oczekiwania klienta – mówi Jacek Michalewski. Wymagania względem zdolności kredytowej nie są tak restrykcyjne, a ponadto nie obowiązują ograniczenia ustawy o kredycie hipotecznym. Pośrednicy mogliby dalej być rozliczani przez te firmy, przez co koszty ponoszone przez klientów byłyby mniejsze.