loader

Nie wierzę w sankcje UE wobec Rosji

Miałem kiedyś przyjaciela. Był znacznie starszy ode mnie, urodził się w latach dwudziestych ubiegłego stulecia na Zaolziu. Kiedy wybuchła wojna został wcielony do Wermachtu i choć czuł się Polakiem przysposabiano go do walki w niemieckim mundurze. Kiedy Hitler wszedł w relacje wojenne z Sowietami, mój przyjaciel postanowił zrzucić uwierający go mundur i przejść na stronę radziecką.

 

Przyjęto go nie tak jak oczekiwał. Nie uwierzono w jego dobrą wolę i polską tożsamość, uznano za szpiega i wtrącono do aresztu. Tam maglowano i torturowano, po czym wysłano na Syberię, gdzie w nieprawdopodobnie trudnych warunkach spędził kilkanaście miesięcy. Mieszkali w jakichś drewnianych szopach, spali na pryczach, racje żywnościowe dostawali tylko raz dziennie i to w postaci wywaru z brukwi czy innego marnego warzywa. Był tak głodny, że jadł chwasty lub różnego rodzaju korzenie, które udało się zdobyć. Mój przyjaciel uszedł z życiem dlatego, że uznano go za… nieżywego, kiedy padł z wycieńczenia podczas pracy przy wyrębie lasu. Na szczęście jakieś oznaki życia dostrzegła w nim mieszkanka tego odludzia i zabrawszy do swojej chaty nakarmiła, wykurowała…

 

Przyjaciel poznał Rosjan i ich mentalność od różnej strony, także tej najgorszej. To czego nauczył się przede wszystkim, to pokory. Już w Polsce, kiedy spieraliśmy się nad sensem różnych decyzji podejmowanych przez naszych szefów, czy też władze państwowe, przyjaciel kwitował powiedzeniem, które wyniósł z dramatycznych czasów – „nie nam swiniaczym ryłom z jenerałami wodku pit”, co należało rozumieć – nie nam, zwykłym ludziom wtrącać się i rozumieć decyzje podejmowane przez mądrzejszych.

 

1 2

O autorze