Dlaczego politycy nie potrafią przekłuwać baniek informacyjnych?

Ostatnia kampania wyborcza pokazała, że próby wyjścia poza własny elektorat są albo powierzchowne, albo chaotyczne. Od kilku lat obserwuję, jak partie polityczne – ale też marki, organizacje i media – próbują docierać do osób spoza swojej „bańki”. Jednak ostatnie miesiące dobitnie pokazały, że robienie tego wyłącznie na podstawie analiz preferencji społecznych to droga donikąd.
Dlaczego? Bo autentyczność nie da się symulować. Gdy narracja jest kształtowana wyłącznie przez badania fokusowe i słupki poparcia, a nie przez spójny światopogląd i wartości – odbiorcy to widzą. A jeszcze częściej: czują.
Psychologia społeczna zna to zjawisko doskonale. W obliczu konfliktu wartości, większość ludzi wybiera konformizm informacyjny (Deutsch & Gerard, 1955). To bezpieczniejsze – szczególnie wtedy, gdy przekaz spoza naszej bańki wydaje się sztuczny, nieprzekonujący albo zbyt radykalny. Tak właśnie działa mechanizm reactance (Brehm, 1966) – im mocniej ktoś próbuje nas przekonać, tym silniej chcemy się bronić.
W takich warunkach przekłuwanie baniek informacyjnych to nie kampanijny sprint, tylko długotrwały i ryzykowny proces. Wymaga czasu, zaufania i gotowości na odrzucenie doraźnej popularności na rzecz spójności i konsekwencji.
Jeśli przekaz „pod badania” kłóci się z tożsamością – przegrywa. Jeśli nie kłóci się, ale brzmi jak slogan – także przegrywa.
A jak pokazują badania (Pennycook & Rand, 2019), to właśnie percepcja wiarygodności ma dziś kluczowe znaczenie – nie tylko co mówimy, ale jak bardzo naprawdę w to wierzymy.
Może zamiast przekłuwać bańki, warto zacząć od uczciwego budowania mostów?
Tomasz Sańpruch