loader

Panika na chińskiej giełdzie i jej konsekwencje na świecie

Dziś
sesja giełdowa w Chinach trwała raptem 29 minut. Tylko tyle czasu potrzebował
indeks w Szanghaju, by spaść o ponad 7 proc. i skończyć notowania. Jakie konsekwencje
dla światowych rynków oraz złotego może mieć sytuacja w Azji? Odpowiada Marcin
Lipka, analityk walutowy Cinkciarz.pl.



W nocy ze środy na czwartek mieliśmy do
czynienia z bezprecedensowym wydarzeniem na chińskiej giełdzie. Podstawowy
szanghajski indeks w zaledwie 11 minut po rozpoczęciu notowań spadł aż o 5
proc. Zgodnie z nowymi zasadami wprowadzonymi przez regulatora (Chinese
Securities Regulatory Commission), notowania zostały zawieszone. Dzieje się
tak, gdy przecena sięga 5 proc. W pierwszym kroku notowania są wstrzymywane na
15 minut. Jednak gdy zmiany dochodzą do 7 proc., wtedy notowania zawieszane są
do końca dnia. Tak stało się dziś. Po 15-minutowej przerwie inwestorzy
potrzebowali jedynie czterech minut, by osiągnąć dolny limit zmian cen. W rezultacie
cała sesja trwała niespełna pół godziny, a aktywny handel mniej niż kwadrans.

 

Co się
dzieje w Chinach?

 

Pojawia się oczywiście pytanie: co powoduje
takie zmiany? Po pierwsze, od początku roku dane makroekonomiczne z Chin są
słabe. Indeks PMI pokazujący przyszłą kondycję przemysłu sugeruje kurczenie się
sektora, a wskaźnik opisujący sytuację w usługach przygotowywany przez Markit i
Caixin spadł do drugiego najgorszego poziomu od czasu opracowywania danych,
czyli od listopada 2005 r.

 

Warto również zwrócić uwagę na inne czynniki,
które mogą wzmagać panikę. W dzisiejszym „Financial Times” przeczytamy, że nowy
mechanizm wstrzymywania notowań może według krytyków „rozszerzać straty, gdyż
inwestorzy spieszą się, by zamknąć swoje pozycje bojąc się, że zostaną w
pułapce gdy handel zostanie zawieszony”.

 

Na początku roku miał również zostać zniesiony,
wprowadzony jeszcze w lipcu ub.r., zakaz sprzedaży akcji przez inwestorów,
którzy posiadają więcej niż 5 proc. całości emisji. Czynnik ten również
przyczynił się do powiększenia paniki. To prawdopodobne ze względu na możliwość
pojawienia się znacznych pakietów akcji w styczniu. Teraz jednak zakaz został
zmodyfikowany i według „The Wall Street Journal” sprzedaż pakietu
przekraczającego 1 proc. całości emisji jest możliwy, ale musi być zgłoszona 15
sesji przed planowaną transakcją.

 

Z kolei we wtorek (5 stycznia) agencja
Bloomberg informowała, że chińskie władze interweniowały na rynku, by
powstrzymać spadki po poniedziałkowej sesji, która również zakończyła się
siedmioprocentową przeceną. To zresztą nie pierwsza interwencja państwa na
rynku kapitałowym. Szacunki Goldman Sachs z września ub. r. cytowane w
„Financial Times” pokazują, iż „rząd przeznaczył 234 miliardów USD, by wspomóc
giełdę w lipcu oraz w sierpniu, kiedy indeksy traciły 45 proc. od szczytów.
Według „Goldman Sachs” państwo może być „właścicielem co najmniej 6 proc..
akcji” notowanych na giełdzie w Szanghaju i Shenzhen.

 

Waluta
również pod presją

 

Dla globalnych inwestorów i ogólnych nastrojów
na rynkach  od chińskiej giełdy może być ważniejsze zachowanie się juana.
Przez lata chińska waluta była powiązana na stałe z dolarem. Jednak latem ub.
r. Ludowy Bank Chin (PBOC) rozpoczął jego dewaluację. Przybrała ona dość
gwałtowną formę w połowie sierpnia ub. r.. Wtedy lokalna waluta straciła w
ciągu kilku dni ponad 3 proc. wartości w stosunku do dolara.

 

Działania PBOC były odbierane przez cześć
inwestorów jako chęć poprawy konkurencyjności chińskiego eksportu.
Interpretowano to również jako dowód na to, że gospodarka chińska może mieć
większe problemy, niż wynika to z oficjalnych danych. Te pokazują wzrost PKB,
oscylujący w granicach 7 proc..

author avatar
CINKCIARZ.PL

1 2

O autorze