Morale podreperowane. Czy to wystarczy na dłużej?

Wzrost WIG20 o 2,2 proc. prezentuje się imponująco, ale w rzeczywistości sesja była równie nieciekawa co poprzednie, z wyskokiem na koniec notowań dla urozmaicenia jej przebiegu.
Publikacji, które mogły wytrącić dziś rynek z równowagi nie brakowało. Ale mimo, że były one dość odległe od oczekiwań (o szczegółach niżej), WIG20 spędził większą część sesji między 2130 i 2140 punktów. Prawie cały wzrost względem wczorajszego zamknięcia rozegrany został na otwarciu i krótko po nim. Przez cały dzień trwała męcząca konsolidacja zakończona wyskokiem indeksu na końcowym fixingu. Czy to jest obraz rynku przekonujący do zwiększenia zaangażowania w akcje?
Jeśli chodzi o istotne publikacje to mieliśmy dziś dane z rodzimego rynku pracy – wynagrodzenia wzrosły o 3 proc. (oczekiwano 3,7 proc.), a zatrudnienie spadło o 2,2 proc. r/r. Wynagrodzenia rosną wolniej niż inflacja, a spadek zatrudnienia nie pozwala na rozwój presji płacowej. Wniosek z tego taki, że inflacja będzie spadać w pierwszych miesiącach przyszłego roku i RPP nie musi się spieszyć z rozpoczynaniem nowego cyklu podnoszenia stóp procentowych. Dane z krajowego podwórka zostały tradycyjnie zignorowane przez rynek.
W USA mieliśmy kilka interesujących publikacji. Spadła liczba wniosków na kredyt hipoteczny i to o 8,6 proc. Bez echa na światowych rynkach, choć wiadomo, że wygaśnięcie programu dopłat dla nabywców domów w Stanach może mieć swoje konsekwencje dla tego rynku. Podobnie jak odmrożenie foreclosers. Inflacja konsumentów wzrosła o 0,4 proc. m/m (u nas w tym samym czasie spadła o 0,4 proc.) i być może niebawem pojawią się pytania o podwyżki stóp procentowych w Stanach, co w obecnej sytuacji byłoby raczej niemile widziane przez rynki. Napływ kapitałów długoterminowych do USA zamiast oczekiwanych 60 mld USD wyniósł w lipcu 15,3 mld USD. Ponieważ rynki w USA na otwarciu rosną podkreślany jest wzrost produkcji przemysłowej w Stanach o 0,8 proc. m/m (oczekiwano 0,5 proc.) i wyższe wykorzystanie mocy produkcyjnych oszacowane na 69,6 proc. (oczekiwano 69 proc.). Jednak jako całość dzisiejsze publikacje z USA można uznać za mieszane, a nie tak jednoznacznie pozytywne, jak wynikałoby to z reakcji rynków.
Tymczasem w Europie utrzymały się świetne nastroje, po wzroście o 3,3 proc. BUX dołączył do grona indeksów, które znalazły się na poziomie najwyższym od roku, szczyty śrubowano także w Londynie i Paryżu. W tej sytuacji wzrost w Warszawie nie może być zaskoczeniem, raczej słabość naszego rynku w ostatnich dniach może dziwić. Argumentem za kontynuacją zwyżek na GPW jest wzrost obrotów na dzisiejszej sesji (do 1,29 mld PLN). Czynnikiem ryzyka jest natomiast zastanawiające opóźnienie Warszawy wobec innych rynków – po serii wzrostów na świecie rośnie tam ryzyko korekty, co z pewnością utrudniłoby nam dalszy wzrost.
Złoty dziś zyskiwał i to wcale mocno – nawet ponad 1 proc. do dolara i 0,8 proc. wobec franka. Waluta wróciła więc na tory dobrze znanej korelacji między zachowaniem światowych rynków finansowych i postrzeganiem wartości złotego.
Surowce wystrzeliły dziś w górę – ropa podrożała o 2,7 proc., miedź o 3,4 proc. i co najciekawsze w tych wzrostach uczestniczy też złoto, które momentami kosztowało już 1020 USD za uncję, to jest najwyżej od marca zeszłego roku. Drożejące surowce dobrze rokują utrzymaniu pozytywnych nastrojów na giełdach.